Jest taki dowcip, dość długi, i 'trochę' niecenzuralny, gdzie głównym elementem scenografii, że tak powiem, są fortyfikacje polowe (
)
Brzmi to mniej więcej tak;
Szkoła - 1 września, pani wychowawczyni zaprosiła weterana żeby opowiedział jak to było;
Przyszedł weteran, widać że już wiek zaawansowany. Przerwa się skończyła, wchodzą dzieci do klasy.
No, to pani prosi kombatanta żeby opowiedział o tej wojnie, dziadek trochę się broni, ale w końcu zaczyna, powoli;
-Siedzim w okopie, jemy chleb z solą, a tu jak nie przypierdolą.. Pani zrobiła się czerwona, mówi;
-Proszę pana, ja rozumiem, emocje, wspomnienia, ale tu są dzieci... Proszę jeszcze raz zacząć.
-Siedzim w okopie, jemy chleb z solą, a tu jak nie przyp... nawet nie zdążył dokończyć, a tu pani mu przerywa, i mówi bezradna;
-No, proszę pana.
Dziadek machnął ręką, już się zezłościł że nie może opowiedzieć, ale zaczyna jeszcze raz, ale szybko;
-Siedzim w okopie, jemy chleb z solą, a tu jak nie przypie%&* wszystko, ch^&*, poszlim w bój.
Sala w ekstazie, pani wychowawczyni z napadem paniki, weteran wstał i wyszedł