Autor Wątek: Książki  (Przeczytany 34736 razy)

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Książki
« dnia: Listopada 10, 2013, 10:01:39 »
  Czy pomijając nasze stowarzyszeniowe szefostwo ktoś już to czytał ? W każdym razie jest to na pewno książka która przeczytać by należało aby wyrobić sobie obiektywne ( choć co prawda mamy tutaj dość stronniczy opis przedstawiony przez dwóch "tetryków- pogrobowców wielkiej rzeszy" ) pojęcie o obronie Wrocławia (Breslau ).
  Jak w tej książce zostały opisane poszczególne aspekty obrony miasta oraz jak ona opisuje obu a dokładnie wszystkich trzech komendantów?

 - Zacznijmy od Krausego: - Krążyły kiedyś jakieś plotki że z tej grupy facetów o "niesławnej pamięci" był on najbardziej w porządku, bo o obronie twierdzy myślał tylko w formie "na pokaz" (coś jak gen von Choltitz lub jakoś tak który bronił Scherburga - jakoś tak się to pisze, położonego w północnej Francji w czasie inwazji w 1944 roku). Jeżeli to faktycznie prawda to mając do dyspozycji takie mizerne środki obrony jak przedstawione w książce, można by w tę plotkę uwierzyć.
  Skoro ma się jednak nad sobą takiego "anioła stróża" jak Hanke ( prymityw i karierowicz, były czeladnik murarski jak wzmiankuje go Speer w swoich wspomnieniach choć w jego tj. Hankego  biografii pisze że był on inżynierem od jak byśmy powiedzieli dzisiaj  "obróbki skrawania" ) ze swoim super nadajnikiem do prywatnej łączności z reichsleiterem NSDAP Bormanem, oraz SS-Schörnera wraz z całą 11 Armia na swoich już zamkniętych przez armię radziecką tyłach. Trudno by było wtedy wprowadzić ( obrona na pokaz ) taki zamiar w czyn.
 - von Ahlfen: - Ksiądz Paul Peikert napisał o nim że był on w pewnym sensie "ludzki", jako że w swoich odezwach twierdził że wszyscy dezerterzy, maruderzy i wszyscy inni podobni będą "ukarani" (dosłownie tak pisało). 
  Przecież to logiczne każda machina sądów polowych ze tego typu przypadki karała tylko w jeden sposób, żadna żandarmeria oraz każdy wojskowy wymiar sprawiedliwości w tamtym okresie pod tym względem się nie różnił  (nawet słynna amerykańska MP ) można by powiedzieć "darujmy sobie proszę księdza tego typu "austriackie gadanie".
 Ten facet jest jak widać "von" czyli szlachcic lub arystokrata, dlatego tego typu "konwenanse" zachował ze swojego wychowania jeszcze za "Wilhelma". A  wewnętrzny bunt pana generała  w sprawie wyburzenia dużej części miasta po drugiej stronie mostu Grunwaldzkiego ( Kaiserbrücke ) i utworzenia tam lotniska, też bym włączył między bajki. Los cywilnej ludności miasta niezbyt go jak widać interesował ( co dość wiernie i w zgodzie z faktami opisał ksiądz Peikert ).
  Swoją droga ciekawe czy pan Igor Przegrodzki który odtwarzał postać pana generała w spektaklu teatru telewizji (jeszcze za komuny- rok 1970, http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/524617) "Rzecz o zagładzie miasta", na podstawie książki o tym samym tytule ( autor - Wiesław Wodecki ) miał okazję przestudiować dane o tej odtwarzanej przez siebie postaci.
 - Niehoff: -  Przynajmniej ten się nie bawił w jakieś tam "owijania w bawełnę". Na ogłoszeniach było faktycznie "... będą rozstrzelani...". Co do budowy lotniska wewnętrznego nie miał już żadnych skrupułów oczywiście wiadomo że kosztem ludności cywilnej.
  Można by się tu zapytać " co właściwie obchodziła komendanta miasta ludność cywilna, od takich rzeczy są władze cywilne miasta i one powinny się o to troszczyć a nawet naciskać na władze wojskowe oby potrzeby cywili mieli też na uwadze". 
  Nie miał też obiekcji aby pozbawić Hankego tej jego super łączności z władzą nadrzędną, można by powiedzieć ze przynajmniej to zrobił dobrze. Wszyscy wiemy jaka niekiedy szkodę potrafią wyrządzić różni "politrukowie", choć co prawda jest to fikcja literacka lecz wystarczy przeczytać "Polowanie na Czerwony Październik". Żandarm z urodzenia czy karierowicz na zasadzie "cel uświęca środki" był z pana generała czy jak?
  Mamy tu też pewną ciekawa sytuację, generał jest przecież świetnym organizatorem. Jego walczący żołnierze maja czas na wypoczynek, zorganizowano dla nich specjalnie dostawy wody mineralnej, piwa, papierosów ( żyć- nie umierać i walczyć z hasłem " za führera, ojczyznę i generała"). Do pełnego komfortu walki brakuje tylko knajpy z wyszynkim na "miejscu i na wynos" oraz przyzwoitego "polowego-przybytku rozkoszy"( coś jak francuski BMC czyli "Bordelle Militerre de Companiie), pomijając już ten na Schweidnitzerstrasse ( miejscu obecnej sceny kameralnej teatru Polskiego ). Skrajna niewdzięczność ze strony żołnierzy że mimo takiego poświęcenia przełożonego najwyższego ( w mieście ) szczebla odmawiali walki.
  Pan Zbigniew Lesień w tym samym spektaklu prezentujący pana generała  ( świetnego dowódcy
- przecież ) powinien być dumny z takiej roli.
  Inne rozdziały są też ciekawe, np "Straż pożarna" - tutaj jest trochę niezłej fantazji, przecież straż pożarna praktycznie nie miała możliwości gasić pożarów w mieście. Co można wywnioskować z pamiętników księdza Peikerta, opisał on przecież że miasto było świadomie podpalane przez własnych żołnierzy oraz funkcjonariuszy partii. Jedynie w co można uwierzyć to że straż miała na "widoku" wszelkie "budynki użyteczności publicznej i państwowej".
  "Kanalizacja" - jest to jak widać rozdział bardzo dla nas istotny, prezentuje on jak wykorzystano siec kanałów do obrony oraz daje pogląd skąd wziął się we Wrocławiu mit o "podziemnym mieście".
 "Struktura i obsada pozycji" - rozdział również istotny przedstawia on jednostki biorące udział w walkach z niemieckiej strony. Daje to pewien pogląd jeżeli chodziło by o dotarcie do różnych źródeł i wyjaśnienie niektórych zagadek dotyczących obrony miasta.
   Pozostałe rozdziały ( FAMO, Kompania techniczna, itd ) też wnoszą dużo w sprawę wyrobienia sobie pojęcia co do obrony Festung Breslau, lecz jak już powiedziałem nie uważam tj książki za jedyna aby taka wiedzę posiąść. Trzeba szukać we wszystkich publikacjach jakie się tylko dostanie do ręki, nawet tych gloryfikujących armie radziecka podczas "wyzwalania" miasta. Dużo też wnoszą do zrozumienia stanowiska i wyrobienia sobie własnego zdania zamieszczone w książce mapy oraz zdjęcia
 
Bliżej o niej:  Hans von Ahlfen, Hermann Niehoff  -  "Festung Breslau w ogniu"
                      Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008
                          przełożyła - Agata Janiszewska
                          opracował i wstępem opatrzył - Tomasz Głowiński

 
               A oto okładka.
 
« Ostatnia zmiana: Listopada 10, 2013, 10:27:54 wysłana przez Gogo »

Offline Wolf

  • Administrator
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 1552
Odp: Książki
« Odpowiedź #1 dnia: Listopada 10, 2013, 12:39:32 »
Moim zdaniem, w książce są niektóre rzeczy wyjaśnione, których na bazie "Upadku Festung Breslau" Joncy i Koniecznego by się nie dało wyjaśnić. Ale generalnie publikacja raczej niewiele wnosząca - przynajmniej z mojej perspektywy.
Generalnie też trzeba pamiętać o takiej rzeczy, która w opracowaniu Ahlfena i Niehoffa, w pewnym sensie jest wyjaśniona. Komendanci nie przygotowali właściwej twierdzy do obrony. Świetnie to widać na zdjęciach lotniczych z 1947. Wszystko dlatego, że dowództwo w Berlinie, zamierzyło sobie budowę nowego pierścienia fortecznego, daleko na przedpolach Wrocławia. Pomysł był od początku wadliwy, bo nie dało by się tak dużej pozycji skutecznie bronić przewidzianym uzbrojeniem, ponadto nigdy prawdopodobnie nie udałoby się zgromadzić wystarczających sił.
W związku z tym wszystkim do rozbudowy zasadniczej pozycji fortecznej, przystąpiono zbyt późno, i na dodatek bez budowy żadnych urządzeń stałych,itp. itd.
Na północy miasta, coś tam się jeszcze udało zrobić, i miało to głęboki sens, jak się okazało w marcu 1945. Gorzej wyszło z pozycją południową i zachodnią. Gdyby południe było bardziej przygotowane do obrony, być może skupiono by się ba blokadzie Wrocławia, a nie szturmach miasta. Nie wiadomo. Pozycja na zachodzie miasta, nie była przygotowana nawet przed pierwszą wojną światową, więc był to bardzo słaby punkt w obronie Wrocławia, i to się najbardziej zemściło.

Charakterystyki dowódców - żadnego nie znałem osobiście (co oczywiste), więc nie oceniałbym ich tak surowo. Faktycznie, trzeba przyznać że są odpowiedzialni za niedostateczne przygotowanie twierdzy do obrony, a wszystkie późniejsze decyzje, które uderzają w miasto, są skutkami tego podstawowego błędu. Gdyby na przykład wał obwodnicy był na całej długości przygotowany do długotrwałej obrony - kto wie, jak by to dzisiaj wyglądało.... Później, po połowie lutego 1945, postępowanie dowództwa już jest tylko próbą przedłużenia obrony bez oparcia w pozycji fortecznej. Stąd właśnie wypalanie kwartałów - dla uniknięcia przenikania przeciwnika przez linię frontu. Z drugiej strony można było tą drogą uzyskać szereg innych korzyści, jak chociażby otworzyć możliwość flankowania, która w normalnych warunkach, w kwartałach miejskich jest ciężka do uzyskania.
Stąd musiały wynikać wszystkie niezmierzone cierpienia ludności cywilnej.....
Połączonych sił działania, zdolne przemóc wszelki trud.

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #2 dnia: Listopada 10, 2013, 20:07:05 »
  Tak jak już napisałem, aby wyrobić sobie obiektywny pogląd na sprawę obrony miasta trzeba przeczytać więcej innych źródeł. Jońca i Konieczny to jest ten proradziecki punk widzenia, który mocno gloryfikował były czyli komunistyczny system. Choćby ze względu na pokazanie walk o miasto z tamtej strony, warto przeczytać i tą relację.
  Niemieckie przygotowania obronne jak słusznie piszesz były nie do końca przemyślane, lecz wiemy to my na podstawie tego co się zdarzyło. Niemcy albo sobie z tego nie zdawali sprawy albo nie słuchali głosu rozsądku. Przecież Hitler tak po prawdzie w sprawach wojskowych nie miał zbyt wielkiego rozeznania a wepchał się na stanowisko główno-dowodzacego. Poza tym jak opisują sytuację tak Speer jak i von Belov. Wszystkie  narady w kwaterze głównej wyglądały w następujący sposób: ustawiano na planie sytuacyjnym jednostki niemieckie jako w pełni sprawne, a tak po prawdzie miały one albo połowe swoich zdolności bojowych albo jeszcze bardziej ułamkową część.
  Nie podejrzewam niemieckich dowódców o brak wyobraźni, jednakże po części działali oni systemowo, a jak wiadomo ( i tu nie wyciągnęli lub może nie do końca wyciągnęli wnioski z I wojny światowej ) na polu walki panem jednak jest przypadek. Poza tym uważam że działali oni też pod pewną presją a dokładnie ideologiczną. Zdaje się że to von Belov napisał w swojej książce że kiedy któryś z dowódców wyższego szczebla skrytykował wyszkolenie Wehrmachtu w stosunku do wyszkolenia armii Kaiserowskiej. Hitler podobno dostał ataku szału i jak wieści niosą stwierdził że pod względem narodowo-socjalistycznym armia jest wyszkolona doskonale.
  Inne względy szkoleniowe w tej armii podobno bardzo kulały. A pod koniec wojny i względy logistyczne też były w sytuacji nieciekawej, przecież po części 11 Armia zaopatrywała się z zasobów twierdzy kosztem jej możliwości obronnych. Tak samo jak kwestia umocnień co doskonale widać na przykładzie MRU ( przecież to miała być wielka-niezwyciężona-narodowosocjalistyczna-tysiącletnia rzesza ). Może to właśnie był przyczyną niedostatecznego przygotowania miasta do obrony, szczególnie właśnie od strony miękkiego południowo-zachodniego "podbrzusza".
  Do tego że tak wyszło jeżeli chodzi właśnie o walki o Festung Breslau. Dochodzi też  pewien radziecki ( odziedziczony po armii carskiej ) typ rozumowania bojowego. Czyli zdobyć coś za wszelką cenę a najlepiej "falą ludzką", co doskonale było widać w czasie I wojny światowej i walk o twierdzę Przemyśl. Tutaj ta "fala ludzka" miała jednak wsparcie, "Organy Stalina" czyli słynne "Katiusze", czołgi przełamania a konkretnie IS-2 oraz wszelka inna broń pancerna. No i z powietrza dość silne lotnictwo z słynnymi "szturmowikami" typu IŁ-2.
  Chociaż jeżeli chodzi o zdobywanie Breslau to gen. Głuzdowski pomyślał nawet logicznie że nie należny się pchać tam gdzie umocnienia są za duże i straty bojowe mogą przewyższyć zyski. Musiał chyba myśleć gruntownie bad całą sprawę, połączył zdobyte wiadomości od jeńców, dezerterów i innych niemieckich "współtowarzyszy", dołożył do tego jeszcze informacje od wywiadu i rozpoznania bliskiego ( lotnicze i inny zwiad ). Dodał dwa do dwóch, a co za tym idzie przemyślał kilkakrotnie ewentualne i wspomniane już straty i zyski. Właśnie też dlatego okrążył miasto i poszedł od zachodu i południa, co wydaje się logicznym rozumowaniem.
  Tak jak niemieccy dowódcy twierdzy którzy jak już wspomniałem prawdopodobnie działali pod narodowo-socjalistyczną presją ( a było to już przecież po słynnym zamachu na Hitlera w "Wilczym Szańcu" ) tak samo pewnie działali i radzieccy dowódcy. Zdaje się że to właśnie Głuzdowskiemu przysłano do sztabu ultimatum że do tego i tego dnia twierdza ma być zdobyta, bo jak nie to "będziem kęsim ty i twoja rodzina".
  Tutaj też dochodzi i kwestia morale obu armii oraz typów jednostek. Cztery szkolne pułki, jednostka SS i Żandarmerii, niedobitki z jakiejś dywizji, dwa bataliony spadochronowe i "pospolite ruszenie". Gdzie większość ludzi broniących miasta ( z wyjątkiem "jednostek specjalnych") miała tej wojny już serdecznie dość. Przeciwko "pełnej bojowego ducha" ( trudno aby takiego ducha nie mieć kiedy za tobą stoi NKWD oraz wyraźne rozkazy o odpowiedzialności zbiorowej )  i zaprawionej w boju "całej armii frontowych wyjadaczy".
  I wątpię aby nawet super przygotowany do obrony wał obwodnicy kolejowej coś pomógł. Rosjanie jednak szli falą ludzką ( popili wódki, zakąsili dżdżownicą i z okrzykiem " Za Stalina -Uraa" poszli w bój ). Jak to się stało że znalazł się nagle taki Pawieł Zajcew co to się rzuca na strzelnicę i zasłania ją własnym ciałem ( co prawda nie miało to miejsca akurat w tej twierdzy )? A podobno takich "bohaterów" było dużo więcej.
  Pytanie tylko kto tą twierdze tak naprawdę zdobywał czy jednostki gwardyjskie czy czarne bataliony. Jeżeli te ostatnie to wał był dla radzieckiego dowództwa pestką. Poszli na początek "czarni" na których "wypompowały" się amunicyjnie niemieckie karabiny i działa, a dla gwardii "wspieranej" przez NKWD zdobycie wału to już był drobiazg.

  Jaki z tego wniosek? To fakt że twierdza mogła być faktycznie źle przygotowana do obrony i zgadza się że było tutaj dużo błędów. Lecz nawet gdyby była przygotowana dobrze, to w stosunku do radzieckich "możliwości bojowych" nie miała by na dłuższa metę większych szans. Przecież to właśnie słynny "żelazny kanclerz" czyli Otto von Bismarck podobno powiedział że wojna z Rosja to czyste szaleństwo.

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #3 dnia: Kwietnia 13, 2014, 10:06:56 »
 Tym razem pozwolę sobie w ramach prezentacji książki na temat Festung Breslau zamieścić link z recenzją.

http://biblioteka.tajemniczywroclaw.pl/recenzja/festung-breslau-1945-nieznany-obraz-tomasz-g%C5%82owi%C5%84ski

 Tytuł książki sugerowałby że ktoś się do czegoś super-nowego w sprawie walk o twierdze dokopał. Lecz każdy kto by liczył na to że znajdzie tam na przykład potwierdzenie że Hanke z oblężonej twierdzy uciekł prototypem śmigłowca srogo się zawiedzie, nic takiego tam nie ma.
 To samo jest w przypadku legend o jakichś "super-hiper-wspaniałych broniach" które w oblężonym mieście obrońcy mieli by używać. Nic z tego, opisane jest standardowe wyposażenie jednostek frontowych oraz innych jednostek formowanych w mieście. Może z drobnymi modyfikacjami wykonywanymi w zakładach FAMO, chociaż i tu nie ma pełnej zgody (na przykład Panzerschreck i wyrzutnia Pụ̈ppchen ).
 W jednym miejscu autora poniosła niezła fantazja która udowadniała by że książki tego typu powinny trafiać do osób ściśle zainteresowanych tematem. Facet wziął na tapetę jednostkę dział pancernych działająca na terenie twierdzy i ściśle i aktywnie jak i też z niezłymi osiągami biorącą udział w obronie jej.
 Chodzi o analizę różnic, wad, zalet, osiągów, przeznaczenia itd. między typami niemieckich dział pancernych. A konkretnie o działa typu "STuG" (Sturmgeschütz) oraz Jagdpanzer. Różnice w budowie tych dział są doskonale widoczne, lecz ktoś kto czyta książkę i nie ma pod ręka aktualnych zdjęć tych rodzajów uzbrojenia nie będzie się nad tym zastanawiał. A nie znając tej sprawy dogłębnie i czytając o tym albo się sprawami uzbrojenia zainteresuje ( i tu chwała autorowi za zachętę), albo zada sobie pytanie "czy poza autorem wszyscy w rodzinie byli zdrowi".
 Na zdrowy chłopski rozum podchodząc, w oblężonej twierdzy walczy się tym co się ma na stanie konkretnej jednostki. Logicznym jest że dowódca plutonu dział pancernych typu " STuG" kiedy otrzyma rozkaz "jedź tam i tam i walcz z nacierającymi czołgami", nie odwoła się od tego rozkazu tłumacząc się "że STuG-i nie są przeznaczone regulaminowo do walki w takich warunkach", rozwalono by gościa na miejscu. To może być podane tylko jako ciekawostka, bo tak normalnie czytelnikowi który się w tym wcale nie orientuje robi niezły kociokwik w głowie.
 Ciekawy też jest rozdział dotyczący generała pilota Iwana Połbina. Oczywiście jest tam zaprezentowany jego życiorys, szlak bojowy, jak i też to w jaki sposób ten człowiek po śmierci został uhonorowany. I tutaj też udział w tym ma pan pułkownik Ryszard Majewski.
 Nie podejrzewam pana pułkownika o jakiś wielki sentyment do dawnego ustroju ( choć w tamtym okresie od oficerów wymagano aby byli członkami partii, bo to jest dobrze widziane), lecz w tym przypadku albo "nie odrobił dobrze zadania domowego" i nie zbadał dokładnie gdzie generał Połbin zginął. Albo też zadziałał na zasadzie " że tak będzie dobrze widziane".
 Chodzi konkretnie o miejsce zestrzelenia samolotu generała. Pan Majewski pisze że zginął on nad Ostrowem Tumskim, a potem weryfikuje to kiedy na światło dzienne wychodzą dane że generał zginął nad Oporowem. I tu tłumaczenie pana pułkownika jest takie "że wysłuchał jakiegoś dziadka któremu się pomyliło". No z całym szacunkiem, tak to się mogę tłumaczyć ja, bo po pierwsze - jestem jak to się mówi "zwykłym ganiaczem po bunkrach", po drugie- mam zerową bazę materiałowa i swoja wiedzę opieram na tym co usłyszę lub przeczytam, i po trzecie- nie mam tytułu naukowego.
 Mniejsza w tej chwili o to czy pan pułkownik jeszcze żyje czy już nie, lecz moim zdaniem powinien o swój wizerunek lepiej zadbać. Z drugiej strony wiadomość ze Bohater Związku Radzieckiego zginął na "jakimś tam  Oporowem" mogła faktycznie źle wyglądać. Można by powiedzieć ze takiemu polec "nad jakimś Oporowem" nie wypada. On bohater Związku Radzieckiego, jemu polec nad reprezentacyjna częścią miasta czyli Ostrowem Tumskim.
 Poza tymi rozdziałami jest jeszcze informacja a konkretnie cały rozdział mówiący o możliwościach korzystania z zasobów archiwum wojennego Armii Radzieckiej, choć nie wszystko jest dostępne. A i w obecnych realiach politycznych może też być mocno utrudnione. Oraz inny rozdział na temat innych autorów książek tak o historii czy architekturze Wrocławia, jak i też o historii tutejszej twierdzy.
 Jest to następna z książek która warto przeczytać aby wyrobić sobie pogląd na temat obrony twierdzy oraz w ogóle dowiedzieć się czegoś nowego o kolejnych dziejach ( drugo-wojennych, oczywiście) z historii Wrocławia.
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 13, 2014, 10:56:02 wysłana przez Gogo »

Offline Wolf

  • Administrator
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 1552
Odp: Książki
« Odpowiedź #4 dnia: Kwietnia 13, 2014, 10:51:11 »
A pod względem forteczno - bunkrowym jak ? Są jakieś nowości, ciekawostki ?
Połączonych sił działania, zdolne przemóc wszelki trud.

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #5 dnia: Kwietnia 13, 2014, 11:03:04 »
 Pospieszyłeś się zanim skończyłem robić poprawkę. Na interesujący nas temat raczej nie ma nic albo jest niewiele, albo też i nie wiele nowego. Skoncentrowano się raczej na działaniach bojowych lub na tym co się działo po kapitulacji twierdzy. Chyba że w książkach które są zaprezentowane w ostatnim rozdziale coś z naszej branży będzie przedstawione. Oczywiście też pozostaje archiwum w Rosji do wyciągnięcia stamtąd czegoś.

Offline luki

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 418
Odp: Książki
« Odpowiedź #6 dnia: Kwietnia 13, 2014, 16:23:49 »
To się może udać, ale z udziałem CAW. Inaczej zaśpiewają taką cenę za powielenie archiwaliów, że zwali z nóg.

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #7 dnia: Lutego 29, 2016, 19:19:47 »
Przedruk pewnego ciekawego postu reklamującego książkę z (teoretycznie) nieczynnej strony "fortyfikacje.net".

   ► "...nemo    
Moderator

Wysłany: Dzisiaj 0:36
  Ars fortificandi. Studia i materiały z dziejów architektury    
Ukazała się nowa publikacja:
Ars fortificandi. Studia i materiały z dziejów architektury obronnej tom I
Pod red. Pawła Nastrożnego
Format B5, twarda oprawa, 199 stron.
Mapy i ilustracje.
Książka drukowana na wysokiej jakości papierze.
Nr ISBN: 978-83-7889-479-7

Spis treści oraz kilka przykładowych stron:
http://www.aukcjoner.pl/g...74868-1.html#I1 ...".

Offline Wolf

  • Administrator
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 1552
Odp: Książki
« Odpowiedź #8 dnia: Lutego 29, 2016, 23:40:06 »
Jeżeli chodzi o książki o festung breslau, w kontekście fortyfikacji - tak między Bogiem a prawdą, to tam się nic super nowego w tym kontekście nie uświadczy, bo festung breslau 1945 to była improwizacja luźno oparta na fortyfkacjach zbudowanych do innych warunków pola bitwy. Z drugiej strony, nie można, i jest chorą głupotą, oczekiwać od publikacji stricte fortyfikacyjnych, szczegółowego opisu takich walk (w zaimprowizowanej obronie, a nie w fachowo zmobilizowanej twierdzy), bo te walki miały, co najwyżej bardzo luźny związek z fortyfikacją, nawet jeśli toczyły się nomen omen w festung.
W związku z tym - nie można oczekiwać od betoniarki że będzie śmieciarką i na odwrót. ;)

To dygresja.
Połączonych sił działania, zdolne przemóc wszelki trud.

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #9 dnia: Marca 17, 2016, 21:55:13 »
Oto konkretniejszy link prezentujący tę książkę, zwłaszcza że poprzedni coś nawalił.

→  http://www.aukcjoner.pl/gallery/022274868-3.html#I3


 Nie widzę tutaj jakichś powodów do głębszego porównywania zawartych materiałów w tej książce z kwestiami obrony twierdzy wrocławskiej w 1945 roku. To jest faktycznie książka typowo prezentująca albo obiekty albo ich wyposarzenie.
 Wyjątkiem jest oczywiście artykuł o odcinku "Nowogród" w 1939 roku. Lecz można to traktować jako fortyfikacyjną ciekawostkę. Zwłaszcza że jak sięgam pamięcią jeszcze do TPF-u. Na różnego rodzaju konferencjach były referaty lub komunikaty na temat właśnie: "dowolny rejon umocniony i działania wojenne na jego terenie". Było to tak urządzone że o samych obiektach fortyfikacyjnych, można się było z takiej prelekcji dużo dowiedzieć.
 Coś mi się wydaje że zaczęliśmy "chorować" na chorobę pod pojęciem "obrona twierdzy w 1945 roku i wszystko co jej jest podporządkowane".
A przecież temat fortyfikacyjny, to nie tylko festung Breslau. Kiedyś w latach "prehistorycznych" (80 i 90 - te) - wszyscy a może bardziej większość jako fortyfikacje widzieli tylko MRU i świat się na tym kończył.
Uważam że nasi ludzie którzy siedzą w temacie powinni się w takie książki traktujące o samej architekturze obronnej zaopatrzyć.
Zauważ że są tam artykuły traktujące o tzw. "pruskiej szkole", której przecież jesteśmy częścią. Fakt że być może "nasza twierdza" nie była aż tak bogata we wspomniane aspekty fortyfikacyjne, lecz dla samego poglądu na temat - warto o takich rzeczach wiedzieć.

Offline Wolf

  • Administrator
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 1552
Odp: Książki
« Odpowiedź #10 dnia: Marca 19, 2016, 08:53:01 »
Książka dobra, bo sam do niej pisałem artykuły :D :D :D
Tak ogółem to koledzy którzy brali udział w powstawaniu tego wydawnictwa też bardzo się przyłożyli i jest co poczytać faktycznie.
Co do choroby festung breslau - no jest coś takiego niestety, że wielka popelina, nie mająca nic wspólnego z wojną forteczną i fortyfikacją w ogóle z 1945 roku, uchodzi za jakiś wyznacznik i jeden z ciekawszych elementów historii Wrocławia. Fortyfikacje bastionowe i kleszczowe we Wrocławiu były budowane od 1544 roku do właściwie 1807, twierdza fortowa funkcjonowała w latach 1889 do 1910 jako plac budowy, od 1910 do 1938 jako twierdza, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Oblężenie trwało 80 dni. Jakbyśmy tyle, jako ogół autorów, pisali na temat dwóch poprzednich epok, i rozwoju umocnień we Wrocławiu w latach 1951 - 1990, to faktycznie nie było by co badać, i można by się zająć innymi tematami.

Ale Wrocław, jest jednak jako twierdza ciągle jeszcze tematem nie do końca zbadanym, okres 1889-1938 w części 1889 - 1918 jest poznany coraz lepiej, co do tego co działo się między 1919 - 1938 są bardzo szczątkowe dane. Później dochodzi tematyka LS. Cholera dużo tego !

Ktoś by powiedział, no bo Wrocław to nie Metz ani Przemyśl. No fakt. Ale jednak sporo tutaj tego... poza tym to jest miasto 600 tysięcy ludzi przed wojną. Prawdziwa metropolia. Więc można bardzo dużo różnego rodzaju fortyfikacji obejrzeć nie wyjeżdżając z Wrocławia. A praktycznie wszystkie rodzaje twierdz, może poza nadmorskimi, nie opuszczając Dolnego Śląska.

Wielkie zainteresowanie MRU i trochę później oblężeniem, narobiło trochę szkody, dla tego co tutaj jest, po prostu angażując zainteresowania poza dostępnym zasobem.
Połączonych sił działania, zdolne przemóc wszelki trud.

Offline luki

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 418
Odp: Książki
« Odpowiedź #11 dnia: Marca 19, 2016, 22:55:57 »
Hm, ale te obiekty i ich wyposażenie w przypadku Wrocławia - to jest właśnie użytkowane w II wojnie.
Nasi ludzie już je piszą i ściągają do tego niezbędne archiwalia :)Twierdza Wrocław, jak słusznie mówi Wolf, od roku 1919 to okres bardzo słabo rozpoznany
pod względem fortyfikacji. Nikt się tym porządnie nie zajął do tej pory co na miasto tej rangi i wielkości/liczebności mieszkańców zakrawa na nieśmieszny żart.
Do tego dochodzą porównania z innymi twierdzami, analizy typów budowli, wyposażenia itd... wyjazdy studialne ...
Osobiście jestem zdania, że wszystko to co ma zabarwienie "powstało w czasie PRL" trzeba niestety od razu negować i na tej podstawie zbudować
wolny od polityki i ówczesnej poprawności obraz twierdzy. To cholernie trudne zadanie.
A MRU? mnie akurat, za wyjątkiem złożonego systemu jazów, mostów, zalewów wojskowych - mniej interesuje :) Za dużo jest pracy tu na miejscu i będzie z twierdzami na Dolnym Śląsku, bo zamiast ruszyć się do ich badania ludzie wolą po raz enty czytać istniejące opracowania.

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #12 dnia: Marca 20, 2016, 22:49:05 »
A zaprezentowaną na poniższym linku książkę znasz?

→  https://books.google.pl/books/about/Ma%C5%82y_s%C5%82ownik_terminologiczny_dawnej_ar.html?id=pY0zcAAACAAJ&redir_esc=y

To oraz inne książki czy to Bochenka, Fuglewicza lub innych autorów to jest podbudowa do tematu. Coś jak "fortyfikacyjny elementarz".
 Książka o której tu dyskutujemy to już kolejne z rozszerzeń tematycznych. Dotyczących samego pojęcia fortyfikacji, czy jej wyposażenia, ze szczególnym w tym przypadku uwzględnieniem niektórych aspektów fortyfikacji "szkoły pruskiej".

... Za dużo jest pracy tu na miejscu i będzie z twierdzami na Dolnym Śląsku, bo zamiast ruszyć się do ich badania ludzie wolą po raz enty czytać istniejące opracowania.


Z jednej strony źle i jestem w stanie się zgodzić, a z drugiej dobrze. Jak sobie ludzie poczytają o takiej czy innej twierdzy w naszym województwie. To o ile dorwali już fortyfikacyjnego bakcyla, w teren ruszą choćby po to żeby stwierdzić "ile w tym opracowaniu prawdy, jeżeli chodzi o stan faktyczny".

Offline luki

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 418
Odp: Książki
« Odpowiedź #13 dnia: Marca 20, 2016, 23:23:29 »
Poczytaj coś mojego to się okaże ;)

Offline Gogo

  • Członek Stowarzyszenia
  • 300 i więcej postów
  • ******
  • Wiadomości: 790
Odp: Książki
« Odpowiedź #14 dnia: Marca 22, 2016, 00:51:11 »
Chętnie i dla poglądu zawsze. Tylko czy: fortyfikacyjno-hydraulicznego, czy na tematy przyrodnicze? ;)
Po drugie niestety mogę obecnie tylko "buszować" po Wrocławiu i w terenie ściśle przyległym. Powód - zaległości bankowe do spłacenia.